Pani dała Słudze wymówienie.
Wyrzuciła mężczyznę na zbity pysk z jego własnego mieszkania. Powiedziała, że męczy ją nieustanna miłość Sługi, zna na pamięć jego gesty, słowa; setki razy badała jego ciało i ruchy. Teraz powinien zostawić ją w spokoju chociaż na jeden dzień i pozwolić odetchnąć od jego obecności.
Mężczyzna nie spodziewając się niczego, nie chciał jej wierzyć. Zaniepokojony zaczął obracać sprawę w żart, dopóki ręka kobiety nie wylądowała z trzaskiem na jego policzku.
Co mógł zrobić Sługa, który myślał, że wszystko jest w najlepszym porządku,
który wielbił jedynie świat swojej Pani i dogadzał jej najlepiej jak umiał?
Upokorzony wyszedł, usiadł na schodach i gorzko zapłakał.
Rozkapryszona kobieta po jakimś czasie poszła go szukać, by skierować więcej pretensji i obelg w jego stronę. Zrozpaczony, spojrzał na nią wielkimi, spuchniętymi oczami. Widok wspaniale zbudowanego mężczyzny, skulonego na schodach i płaczącego jak dziecko był tak groteskowy, że dziewczyna przez chwilę miała wrażenie, że wybuchnie śmiechem. Ale poczuła jedynie silną nienawiść do siebie i ze szlochem rzuciła mu się do nóg.
Jestem zerem.
Nie zasługuję nawet na Twoje spojrzenie. Na żaden pocałunek, a jednak całujesz moją zapłakaną twarz i mówisz, że nic się nie stało, bo kochasz mnie bardziej od siebie. Jestem wściekła. Nie rozumiem jak można kochać tak okropną i niewdzięczną osobę! Przecież możesz mieć każdego. A wybrałeś mnie, wybrałeś kogoś, kto jest nikim.
Garść dramatu przez słabość i egoizm nieprzerwany.