niedziela, 29 maja 2011

15 czesc

Piętnasta część Marii

Wynajęłam na jakiś czas mój dom studentom, mam nadzieję, że nie zarzygają mi go doszczętnie. Ale niech się bawią, sama kiedyś szalałam i to chyba nawet gorzej niż oni.
Poprosiłam stróża o oddanie kluczy, wystarczyło że przeczytałam jednego smsa, który miał być do innego anioła, a nie do Marii. Wypierdoliłam jego rzeczy za drzwi, groch przy okazji nasikał i jestem mu za to bardzo wdzięczna. Kocham faceta, który spotykał się z wieloma innymi, może Maryśkami też? A ja, co ze mną? Poświęciłam tyle czasu na wielkie uczucia, piękne słowa.
A teraz ja, Maria zostałam w 3 pokojowym mieszkaniu w centrum Warszawy z kotem, nieszczęśliwą miłością, whisky pod pachą i ciężarną Nadią, przyjaciółką, która jest szczęśliwa, prawie za nas obie.
Ja: Nadia&
Nadia: Maria, kurwa, tylko mi nie mów proszę&no wiedziałam. Wyremontowałaś mieszkanie, masz gdzie spać? On tam jeszcze mieszka? Czemu Ty się miesiącami nie odzywasz, dobijam się na telefon, do domu!!! Widziałyśmy się ostatnio to mnie zbywałaś, że wszystko jest taaaaak w porządku! Jesteś tam?
Ja: No jestem. Do mieszkania wprowadziłam się dzisiaj, ale kurwa. Jestem w jakimś śnie, chciałam sobie układać życie, a zostałam znowu sama! Bez perspektyw. Bezsensowne jest moje kochanie. Kocham nie tych co trzeba. Nie chce już kochać, być. Idę się upić. Kiedyś się odezwę.
Nadia: Uważaj na whisky! Przyjedź na weekend z Grochem. Proszę.
Ja: Postaram się, muszę pobyć sama.
Tak, nauczyłam się samotności i wiesz jest mi z nią dobrze, ale nie z myślą, że to mnie ludzie robią w konia, a nie ja ich. Nienawidzę tego. Ja zawsze byłam górą, bo było mi tak łatwiej. Pozostawiłam bez złudzeń siebie, stróża. Wydzwaniającego, piszącego.. Z drugiej strony, czy dawał mi szczęście? Nie, a mimo to byłam, byłam w toksycznym związku.
Księciu jesteś gdzieś, Maria Cię poszukuje!
A Ty znalazłeś druga połówkę?? Idę pić, jedną szklanką za drugą& Oddychać warszawskim powietrzem.


czwartek, 26 maja 2011

Czternasta nieszczęśliwa część Marii

Remontuje właśnie moje mieszkanie. Zabieram Grocha i na jakiś czas uciekamy jak zdarta płyta, do własnego świata. Może muszę zapisać swoje życie w innych tonach, bez toksycznych związków, relacji? A może tak bardzo źle mówię, może nie powinnam narzekać? Mam miłość swojego życia przy boku, przy sercu tak blisko.
Byłam ostatnio w filharmonii i po pół godzinie musiałam wyjść, bo zaczęłam płakać na całą salę, tak mi to wszystko przypominało, każdy takt, tego człowieka, jak rani mi moją duszę. Wiesz zaczęłam czuć przyjemność z własnej samotności, nikt nie rozumie jej lepiej niż ja. Spacerując po moście od jednej strony po drugą, widzę jak bębni mi cały dzień w głowie. Jak unoszę ponad sobą całą toksyczną otoczkę mojego życia i ciszę, która daje zapomnieć o próżności. Tylko, żebym nie zapominała jak się oddycha, bo któregoś dnia nie wstanę i nie będę umiała żyć i namalować tydzień, od poniedziałku do niedzieli.
Dziś się widziałam z Nadią, przestałam jej mówić co u mnie, przytakuje że zajebiście, bo tak lepiej. Ona od nowa buduje swoje szczęście w sobie, kocham ją jak siostrę. Dotknęłam brzuch, poczułam kopnięcia i całe serce zakuło mnie najmocniej na świecie. Brakuje mi takiego małego życia, od zawsze o tym marzyłam, ale wstydziłam się przed samą sobą, przed stróżem, że chciałabym zostać matką i kochać kogoś, kto odwzajemni moje uczucia i da mi pokochać siebie, bezwarunkowo. I niech tak będzie, niech Nadia buduję radość ze swoim mężczyzną, ja przemilczę stróża. Dziś nie wrócił na noc.
Tak, brak mi miłości



poniedziałek, 23 maja 2011

Hej

Trzynasta odsłona Maryśki

Z tym mostem, nie martw się. Nigdy takich rzeczy nie próbuję robić. Chociaż? No nie ważne.
Zastanawiam się nad wyjazdem na kilka dni w góry, żeby odpocząć i nabrać dystansu, by pewne sprawy ustały, zmieniły tor. Jeśli nie, to w którą stronę iść?
Jutro kupuję mieszkanie w centrum, to chyba jedyna rzecz, z której jestem tak zadowolona. To będzie od teraz moja mała odskocznia, Groszka wszędzie będę ze sobą zabierać, przerzucę się na samochód, będzie szybciej, łatwiej. Może zatęskni, zrozumie? A może, to ja potrzebuje zrozumieć? Zaraz miną cztery lata miłości udręki, udręki miłością. Zwał jak zwał, ale idzie zima i depresja szerzy się wszędzie, w pracy, w domu, na ulicy, w teatrach, kinach. Muzyka nawet stała się przybita, osamotniona w zgiełku deszczu& A ja? A ja mój drogi, stałam się bardzo spokojna, dużo czytam, słucham muzyki. Zamykam sypialnie na klucz, rzadko sypiam ze stróżem, dawkuje mu przyjemności. Widzę po nim, że ostatnio nie czuję się najlepiej, widzę to. Ale nie chce iść do lekarza, jest uparty, mówi: wolę w tym czasie pobyć z tobą Maryś. A przeważnie znika, nie wiem gdzie, z kim, po co. Domyślam się, ale nie mam jeszcze odwagi śledzić go, widzieć tego, czego oczy nie powinny widzieć nigdy!
Emocje biorą górę! Pozdrawiam Cię, życzę Ci słońca, ciepłego, promienistego w uśmiechu!


niedziela, 22 maja 2011

Jestem w niebie

Taka szkoda, że z podekscytowania zapomniałam wziąć swoją lustrzankę : ( 
Wrażenia nie do opisania <3


sobota, 21 maja 2011

Dziś

To już dziś, nie mogę się doczekać. Skaczę prawie że z radości! Będę w siódmym niebie. Oszaleję.

Oszaleję podwójnie - On wyjeżdża dziś jeszcze dalej - i tak do wtorku..

piątek, 20 maja 2011

Słysząc o godzinie końca nie wypominam słodkiego zapachu rąk, milknę w tym wspomnieniu. 
Zbieram się na ucztę z przyjemności odchodzenia, tak wtedy już tylko przeciskasz obcych ust uścisk do własnego ego. 
Jesteśmy w cieniu słońca,  w deszczu, w pogodzie za dnia, zmierzchem za nocy. Wszystko idzie zgodnie z rytmem każdego z połowy serc. Uczą się bić osobno, mokre i przyległe do własnych ciał. Tak jak powinno być, kiedy zanurzyły się w cudzym bogactwie. 
Dzisiaj nie mówię tęskniąc, teraz nie mówię kochając. Obecnie tylko chce nakarmić siebie, sobą...
byłeś długą chwilą, w przestrzeni i czasie.. 



czwartek, 19 maja 2011

Minął miesiąc od naszej ostatniej rozmowy. Żyję w piekle, stróż nie zawsze wraca na noc, a jeśli już to nawalony, śmierdzący babami i zaciąga mnie do łóżka, raz mnie prawie uderzył. Ale to ja pierwsza uderzyłam jego, spał w gościnnym.
Groch wychudł, bo wyjechałam na tydzień w delegacje, to go skurwiel nawet nie nakarmił, biedny głodował, albo chodził do sąsiadów żebrać. Ciągle tylko pretensje, a ja, ja siedzę w ogrodzie w nocy i płaczę, bo tak mi łatwiej, teraz też płaczę, bo też mi łatwiej. Łatwiej znieść własną porażkę, błąd, a właśnie może jego brak? Moje szczęście zależy tylko ode mnie, nie wiem w kim się zakochałam, nie wiem. To nie ten sam stróż, nie ten człowiek, to umartwiający się tyran. Wiem, że bywa u swojej żony, rozwód trwa zatrważająco długo.
Może Ty mi powiesz, czy to jest taka miłość na całe życie!? Bo przecież bywa tak wspaniale, że nie zamieniłabym chwili spędzonej z nim na żadną inną. Jednak mostem wolę spacerować sama, patrzeć przed siebie, nauczyłam się tej samotności.. I za każdym razem jak tam jestem, nie widzę go ze mną. Brak stróża przy moim boku, coraz częściej obrasta w mojej głowie. Dojrzałam, żeby być matką, żoną, kochanką , ale w pewnym momencie coś odchodzi na inny plan. Człowiek oczekuje spełnienia, kobieta potrzebuje ciepła, stabilnego kocham cię . A ja mam zimny dobry seks, wieczny burdel, który sprzątam tylko ja, rzygi kota, własny płacz. Ostatnio to i ja krwawię nazbyt często. To wszystko. 

Skoczę z mostu


wtorek, 17 maja 2011

11

A po co mi ja? Stróż już śpi, więc możemy wymienić się poglądami.
Nadia promienieje, brzuch jest coraz bardziej widoczny, widzę w niej ogromne pokłady szczęścia, będzie wyjątkową mamą. Tyle w niej dobroci i skromności, ale kurwa ja nie mogę tego powiedzieć o sobie. Zawsze wszystkiego byłam pewna, to ja zawsze miałam wielu facetów, ale to ona znalazła tego jedynego, z którym życie układa jej się spokojnie, najspokojniej. Tak jak obie kiedyś obiecałyśmy sobie pięknej księżycowej nocy. Może być pewna jego, siebie, tego dziecka, swojej normalności.
Moja normalność? Mam oczy i widzę, jej nigdy nie było. Czy będzie? Nie jestem cudotwórcą i w cuda również przestałam wierzyć. Co z tego, ze on tu jest, jeśli ja czuję się zapomniana, zaniedbana? Nazwij to jak chcesz, ale jestem nieszczęśliwa. Te wszystkie spacery, patrzenie sobie w oczy, milczenie, magia! Wszystko z czasem wygasa, albo przestaje robić na mnie aż takie wrażenie.  Mieszkam z nim już kilka miesięcy, przytyłam, bo po co dbać o siebie, skoro podobam mu się zawsze? Albo do jakiego czasu? Piękne słowa&no fakt, jest dobry w łóżku, dobrze nam razem, ale czy ja nie potrzebuję czegoś innego? Ile mogę tolerować brud, jego porozpierdalane rzeczy, stosy papierów, fatalny humor, krzyki, pijaństwo? No ile? Nie było tego wcześniej. To się nazywa teraz nowoczesny związek, tak mi mówi, zajebiste partnerstwo. Ale ja chce jedynie& jedynie istnieć dla niego, a nie tylko być. Kurą domową, gotującą kuchtą w fartuchu.
Tylko jestem, tylko będę, utwierdzam się, że udana ze mnie maskotka. Ktoś kiedyś dobrze powiedział, ze na cudzym nieszczęściu nie wybudujesz własnego "szczęścia". Z mojej strony cała sytuacja nie była celowa, prowadzona z premedytacją, ale może ktoś na górze chce mi udowodnić, że to nie jest to? Pomóż mi proszę, kto jak nie Ty? Umieram w tym.
A może jest ktoś jeszcze?


X

Pakowania, przekładania&Zrobiłam już miejsca na półkach, dom jest sprzątnięty, lśni czystością. Groch nawet jest dzisiaj jakby odświętny, bo mój drogi, zmiany, zmiany, zmiany. Tak przyjechał już, wypakowujemy pudła z samochodu, ja tylko obserwuje jak układa wszystko w szafie, później w łazience, jak podchodzi do mnie i co jakiś czas całuje mnie w czoło. Wiesz jakie to realne? Może ja powinnam nagrać film, żebym nie zapomniała.
Wspólne śniadania, obiady, kolacje, ta pieprzoną stabilizację, której tak potrzebowałam. Nie przeszkadza mi, że moja szanowna matka z łysym ojcem wydziedziczą mnie, nie odbiorą telefonów. Żyje ze świadomością, ze od teraz jestem pierdoloną wyklętą. Właściwie po co mi rodzina, która nie umie zaakceptować moich wyborów co?!
A po co mi Maria, która jest wiecznie nieszczęśliwa, ale żyje tym i to daje jej wiele energii?
Kurwa, tak źle i tak nie jest dobrze. Mówisz, ze teraz da mi to ktoś inny, wiesz jak To się nazywa? Uzależnieniem. Mój stróż to lekarstwo i przekleństwo w jednym. Złączyłam się z nim niewidzialną pępowiną, bez niego oddycham, ale tylko połowicznie, widzę tylko połowę i nic nie daję z siebie.
Może powinnam wyjechać i zostać sama, nie raniąc nikogo? Powiedz!



poniedziałek, 16 maja 2011

Maria 9

Ostatnio wiele potrzebowałam, wiele mi odebrano, nawet polubiłam swoją samotność. Stałam się ludzka, zawsze było mnie pełno, jedna kurwa za drugą. Tak, ja taka jestem, nie wstydzę się tego, nie oszukam innych że jestem kimś innym. Ale zbrzydło mi życie w takiej pustce. Randka okazała się niewypałem, a facet zwykłym chujem. Bajery, drinki, dobra muzyka, jego mieszkanie i myślał, że mu walnę loda w kiblu. I najgorsze jest , że sprawiam takie wrażenie, takiej która nie raz trzymała i zabawiała z rozkoszą facetów. Zdarzyło mi się to tylko raz, ze stróżem i chyba zostanie jedynym, któremu oddałam i pokazałam siebie taką, jaką sama się stworzyłam. Cały dzień spędziłam na Świętokrzyskim, popsuł m się rower, nie chciało mi się wracać, więc stałam, wgapiałam się w pociągi, w ludzi, w samochody. Nic nie widziałam, rzeka płynęła tak samo, jedynie przykułam uwagę samej siebie. Byłam tam sama, zupełnie sama. Potrzebowałam oczu do patrzenia i głowy do milczenia&tak zwyczajnie. Nadia nie mogła, mdłości. Matka kazała popukać mi się w głowę. Dlatego zadzwoniłam do niego, przyjechał w dziesięć minut. Na wstępie powiedziałam, żeby sobie niczego nie myślał, ja po prostu nie umiem milczeć w samotności. Był zupełnie inny, złapał mnie za rękę i staliśmy kilka godzin, odwiózł mnie do domu, bo kompletnie się rozwaliłam, nie byłam w stanie myśleć nawet o autobusie, a co dopiero, żeby zabrać ze sobą rower. Pomógł mi włożyć go do bagażnika samochodu, widziałam światło w oczach, którego nigdy wcześniej nie zauważyłam. Jechaliśmy, jechaliśmy&chyba okrężną droga, byle jak najdłużej w swoim towarzystwie. Stacja końcowa, mój dom, wyjęliśmy rower, już wsiadał, ale zaproponowałam mu herbatę, lekko kropiło, było wstrętnie. Ale wiedziałam, że nie ma ochoty wracać do domu. Tego wieczoru nie umiałam być sama, on też nie.
Z początku milczeliśmy, ja rozlałam sobie herbatę na sweter i spodnie, nie wiedziałam kiedy, nie jestem w takich chwilach uważna. Pobiegłam szybko się przebrać, żeby nie wyglądać jak zapłakana kretynka, a on podszedł i objął mnie z całą męską siłą i miłością, powiedział, że nie pozwoli mi odejść. Poprosił, żebym mu dała chwilę, że musi iść po coś do samochodu. Przyniósł mi papiery rozwodowe, chciał mi o wszystkim powiedzieć po zakończonej sprawie, ale poczuł, ze odpowiedniejszej chwili już nie będzie, albo teraz, albo mu ucieknę na zawsze. Za kilka miesięcy będzie wolnym człowiekiem.
Rzuciłam mu się na szyję, przez całą resztę wieczoru, nocy był mój. Rozumiesz? Będzie wolny, a ja szczęśliwa! Czekam, czekam na Twój komentarz! Czekam na swoje szczęśliwe spokojne życie. Kot mruczy, jest wyjątkowo zadowolony i ja wiem dlaczego, bo jestem dla niego ważna, tak samo jak on dla mnie. Idę spać, moje oczy są dziś zapłakane szczęściem& Trzymasz się?


Maria next

Oj Maria oddychasz zbyt świeżym powietrzem, dobrze Ci? O tak, właściwie więcej nie trzeba. Dawno nie było takiego słońca, budzącego słońca co rano. Sama leżę, sama palę, nawet kawa robi się sama. Wiesz, ostatnio zostawiłam go. Zmieniłam numer telefonu, wymieniłam zamki, nie ma tu wstępu, tak jak nie ma wstępu do mojego życia i wnętrza. Nie wiem czy mi lepiej, ale najrozsądniej. Matka nawet zaprosiła mnie z tej okazji na obiad i kupiła cebulki do wsadzenia, tak ja wiem, że wszyscy mówili, że powinnam zrobić to dawno, ale nie byłam gotowa, teraz też nie jestem. Stróż wystaje pod moją bramą, widzę go, raz prawie do niego wyszłam, bo co on biedny tam tak stoi. A co ja biedna przez tyle czasu płakałam, rzygałam i piłam, też byłam biedna. Tak byłam, a on nie!
Przecież to wszystko bzdura, kocham go. W pracy mi nie idzie, bo nie mam dla kogo pracować, dla kogo gotować. Stróż to moje serce, a tego ostatnio tak mi brak, zamieniłam się w bezduszną kretynkę. Nie lubię siebie takiej, może Ty napijesz się ze mną whisky??  Mmm, wiedziałam, ze lubisz, wiedziałam&
Wezmę się za siebie, obiecałam to sobie, gdyby tylko nie wystawał pod moją pracą, domem, gniazdkiem Nadii. Byłoby łatwiej z racji, że jestem w nim szaleńczo zakochana. Jak można szaleć i kochać? Tak, ja to potrafię z pewnością. Umówiłam się nawet na randkę z przemiłym nowo poznanym kolegą, człowiek bez skazy, może właśnie takiego potrzebuje. Może tak?
A co ze stróżem? Kurwa lubiłam swoje piekło, było moje..jego też. I weź tu zrozum kobietę, idę zaparzyć herbatę jaśminową, mniej whisky, więcej sportu, więcej Marii kochany!
Napisałam do Ciebie kochany& a kim ja jestem dla Ciebie?
Pozdrawiam Cię z mojego ogrodu, który teraz tak zielony, w nim zawsze trwa wiosna& tak ja  trwa we mnie i burzy trzewia.. Pa.

niedziela, 15 maja 2011

Next

Stróż: Najmilsza jesteś tam, słyszysz? Kochanie słyszę Twój oddech w słuchawce, odezwij się! Ja wiem, że ta cała sytuacja miała wyglądać inaczej, ale staram się zapobiec katastrofie, Ona nie daje mi żyć, wiecznie coś, dzieci do szkoły, ze szkoły, do pracy, z pracy na obiad, do pracy na spotkanie, a Ty moja kochana musisz być na specjalnym miejscu!
Ja: Ty mnie kurwa z dziećmi nie przypisuj do tej samej ligi, one są najważniejsze, nie zapominaj o tym. Ja żyję, nie musze być od Ciebie zależna, nie jestem do cholery! Wcale, ani trochę. Więc nie pieprz bzdur, bo pomyślę, że jesteś większym egoistą ode mnie. Skup się wreszcie. Życia nie skreślisz, liczy się jedna decyzja, jedna mała. Mam Cię dość, kłamiesz!
Stróż: Najdroższa, ja wiem, ja to wszystko wiem, ale ona jest tak niestabilna emocjonalnie, boje się, że jak zostanie sama z dziećmi nie podoła!
Ja: Wiesz, chyba mnie nie znasz, bardziej niestabilnej kretynki od siebie nie znam. Wiesz ile razy skakałam z mostu przez Ciebie?! Goń się pedale!
Stróż: Halo, Maria!? Jesteś tam? Proszę Cię, znowu to samo!!! Odezwij się. Nagram Ci się na zasraną pocztę tyle razy ile trzeba!!
Ja: Za dwa miesiące jadę do Paryża, bez Ciebie. Cześć! 
Jadę do Paryża?! Maria kretynko, pogięło cię? Gdzie ja jadę, do kogo? No, ale mogę jechać nie? Jak Ty myślisz?? No jasne. Mogę, tak zrobię sobie wycieczkę, tak zakocham się w jakimś jebniętym żabojadzie. No gdzie ja żyję, ja i Paryż? Nie no, musze zapalić, bo to się źle skończy. Co za dzika sytuacja. Ale może zabiorę Nadię, fakt ciąża, ale chyba ogarnie się w dwa miesiące i chociaż spędzimy tam tydzień, co?? Groszek zostanie u rodziców, a ja pojadę, nabiorę dystansu, wyłączę telefon, bosko! Mario będziesz 
szczęśliwa!!!!!!!!!!!!!!!!





M

Moja poprawa miała miejsce trzy dni, cholernie chwilowa poprawa. 
Byłam wczoraj na imprezie pracowniczej, jak zwykle kolega Janusz zniszczył się jak pies i bezczelnym zachlanym ryjem, przypieprzał się w moją stronę. Nie było tak źle, nawet go chwilę zbajerowałam, a i tak wiem, że jutro będzie się tego wstydzić, przepraszać w niebogłosy. Brak mu umiaru&tak jak mnie, choć jedną rzecz mamy wspólną. Jak żyjemy, to na całość, nim zbrzydnie reszta świata.
Groch podarł mi poduszkę, tak moją ulubioną do cholery. To chyba odwet za jakiego ciche dni z kolei. Darowałam, bo co mogłam..chociaż wpuszczenie go do beczki z zimną wodą zapowie się nieźle, cholernik nienawidzi wody.
Pod górkę idzie mi dzisiaj to pisanie z Tobą, czuję że się obrażasz, mogę zasadzić Ci róże w ogrodzie, chcesz? Dobra, zasadzę.
Stróż dzwonił, rozmawialiśmy z dwie godziny, popijałam whisky i z każdą chwilą robiłam się coraz swobodniejsza, w takich chwilach pożarłabym go, zerwała koszulę& Kurwa jestem zboczona. A gdzie tu Nadia, cholera przylazła i mi zatruwa myśli swoim małych ułożonym gniazdkiem. No słucham, słucham. Staram się być uważna, nawet doradziłam jej w paru sprawach. Boi się, ze jest w ciąży, tak ja też się boję. Od kilku dni obchodzę aptekę kilka razy, kupiłam te testy. Zrobiłyśmy, czekamy&. Kurwa! No pięknie, zostanę ciotką. Pijacką matką chrzestną, Chryste zlituj się, co ta dziewczyna czyni, biorąc mnie na matkę chrzestną dla tego dziecka. Poleciała roznosić dobrą nowinę. No cóż zdrowie, idę podciąć bez& co ja bym zrobiła z tym dzieckiem? Sama upijam zmartwień czar, otwieram oczy i uczę się latać..


Marysia zaczyna mnie przytłaczać. 





Marysia next

Pojechał. Zamknęłam bramę. Nie, dzisiaj nie podlewam ogrodu, po prostu brak mi sił.
Było zbyt pięknie, cholera! Te spacery nad Wisłą, jadł mi z ręki, tyle obiecał.  Ktoś w środku mówił, że takie życie będzie trwać wiecznie. Gówno prawda, to najgorsza z możliwych myśli jakie możesz mieć w głowie. Nie życzę Ci takiej miłości, ciągłej gonitwy za czymś czego nie ma. Ubrałam go sobie we wszystkie niepowodzenia, w szatę księcia i tak go zapamiętałam, bez wad. A on, a on jedzie teraz na obiad do Niej, by wysnuć jej do ucha wszystkie słodkości, pierdolone ckliwe pieszczoty. A ja? Ja zostałam sama z kotem, jak zawsze. Powinnam się przyzwyczaić, że nic się nie zmieni, że zawsze tak będzie. Zawsze będę sama.
Zaniedbałam pracę, musze przesłuchać nagrań dwóch wokalistek, co za porażka! Gdzie tu delikatność, miłość do muzyki, namiętność!? Ile one mają lat, szesnaście? Śpiewają o czymś, czego nigdy nie mogły doświadczyć, nie tego się nie da słuchać. Nawet kot zaczął drapać dywan. Koszmar, muszę posłuchać czegoś normalnego, co tym razem.. Hm, niech będzie George Michael, lubię go, niech płynie, a ja rozpłynę się razem z nim. Dzwonię do Nadii, ostatnio się pokłóciłyśmy, wiem, mam niewyparzony język.
Ja: Halo, krowo, ja krowę przepraszam. Wpadłam w kompletny gnój! Przyjedziesz? Whisky czeka!
Nadia: Jesteś kretynką, jak on z Tobą wytrzymuje? Pojebało Cię z nim do kwadratu! Z Wami?! Fuck, jadę już!
Przyjedzie, wiedziałam. Ta krowa ratuje mi tyłek zawsze, wszędzie o każdej godzinie. Tylko co ja jej powiem? Że spędziłam wyjątkowy tydzień z mężczyzną mojego życia, a jestem nieszczęśliwa? Fakt jestem. Nie, słuchaj obiecuję Ci poprawę, czuję że narzucam Ci się ze sobą. A powiedz o u Ciebie! Jesteś tam?


sobota, 14 maja 2011

Marysia 4

Przyjechał, od razu poszliśmy do łóżka. Dawno się tak sobą nie cieszyliśmy, nawet Groch się nie wkurzał i był wyjątkowo spokojny, jakby wiedział, że właśnie tego potrzebujemy.
Stróż dał mi najpiękniejszą niespodziankę, zostanie u mnie przez tydzień, bo Ona wyjechała od razu do rodziców. On praca, firma, no tak musiał zostać. Ze mną musiał.
Zrobił mi śniadanie do łóżka, czarną kawę z miodem, moją ulubioną i siebie mi dał w całej okazałości. Tak, w tej chwili nie potrzebuję niczego więcej i wiesz co, lubię rozmawiać z Tobą, tylko czemu tak milczysz?
Niech ten tydzień się nie kończy, może wspólnie coś zaradzimy? Żeby czas stanął, żebym nacieszyła się życiem, a później? A później już mi wszystko jedno. Możesz tak? Nie możesz, ja też nie. Spijam radość z jego ust, chwilę, a później znowu będzie kurwa Sajgon. Mój życiowy burdel.
Idę do łóżka. Cześć.


Marysia 3

trzecia odsłona Marysi

Tak, wczoraj ta whisky nie była mi potrzebna. Nabawiłam się świątecznego kaca, bałaganu w domu, a za chwilę ma być Nadia, moja ukochana cholera. Właściwie nic o niej nie napisałam, a to błąd, bo to jest chyba jedyna osoba w moim życiu, która mnie nie ocenia, tylko w miarę możliwości i własnych problemów, jest zawsze i wszędzie, co by się nie działo. Ostatnio przyjechała do mnie w środku nocy, w piżamie w świnie, bo napisałam jej zapiję siebie i kota. na śmierć , tak stróż wtedy znowu nie przyjechał. Takie stany miewam niemal raz w tygodniu, a ona jest i czasem walę się w twarz, bo nie daję jej takiego bezpieczeństwa i pomocy, jak ona teraz, właśnie teraz. Ma piękne ustabilizowane życie, jest w związku z wyjątkowym mężczyzną, nie zazdroszczę jej tego, tylko z wielką uwagą obserwuję ich, jak uczą się siebie każdego dnia i doceniają najmniejszą czułość i gest. Obie jesteśmy w tym samym wieku, wieku nosorożców, nie wiem skąd nam się to wzięło, ale tak mówimy, od zawsze. Mamy po 29 lat, ułożone życie, partnerów, koty, piżamy w świnie i pełne barki z whisky.
Stróż się odezwał, napisał żyję, zdycham, bez ciebie to nie to samo, męczy mnie ta sytuacja. wracam za dwa dni, przyjadę do ciebie, od razu po powrocie. Tak jest zawsze, przyzwyczaiłam się do tych słów, do tego że zawsze jest, mimo tego, że nie sam. Na wejściu zawsze każę mu zdejmować obrączkę, mrozi mnie i nie mogę na nią patrzeć. To trwa już trzy lata, a ja wciąż czekam na cud? Tak czekam, obiecałam to sobie, jeśli z kimś będę w życiu to chyba tylko z Groszkiem, przy kominku i winie, tak do końca życia. Cholera, wkurzyłam się wiesz, bo za każdym razem jak o tym mówię, to coś mnie ściska w środku. Bo właściwie jestem, ale nic nie znaczę, mam świetną pracę, pieniądze, nic mi nie brakuje, a nie mam nic. Sieję te swoje kwiatki, bratki, ale brak mi jakoś szczęścia, szczęścia w życiu chyba.. Ta stabilizacja jest chwilowa, wtedy jak on jest. Znika a ja za każdym razem rozpadam się na części, czekając.
Nadia przyszła, wkurzona jak osa. Dziś czas na nasze rzucanie talerzami.. Cholera, jaka ona jest piękna, gdybym była lesbijką, brałabym ją. Krzyczy... Idę, trzymaj się, kimkolwiek jesteś..


uczę się siebie na nowo
z nowym dniem wschodzącym 





piątek, 13 maja 2011

Marysia 2

Tak, wstałam rano, kot spierdolił wszystkie doniczki z parapetu. Nazywa się Groszek, właściwie nie wiem dlaczego, może wydawało mi się, że będzie taki mały, a jest cholernym rudym bydlakiem, który zaczepia wszystkich moich gości. Za pamięci, wczoraj była u mnie moja przyjaciółka Nadia, ona nigdy nie przychodzi z pustą ręką, była wódka, wino, śmiechy, a Groch nienawidzi alkoholu, więc prychał, drapał. Jest kompletnym kretynem, który ubóstwia moje pianino, ale kocham go, on zawsze wie co mi powiedzieć, jak doradzić. Ostatni razem jak był u mnie mój stróż to podrapał mu pół twarzy, bo żeśmy się tak upili, jak zakochani anieli. Ale muszę Ci się przyznać, ze kocham obu. Gderają, narzekają, ale zawsze jestem ich, tak w stu procentach. Jeden nie obiecuje nic, zaś drugi wie jak przekonać kobietę, że jest tą jedyną. Tak pieprze i pieprzę, a mam tyle pracy, na wczoraj powinnam zrobić zestawienie nagrać studyjnych jednego wokalisty. Miły fajny chłopak, tak zdolny, ze aż mi go szkoda,  tak wrażliwych ludzi jest mało, a tak łatwo się ich gnoi za inność. No w każdym razie jeżdżę w południe do pracy, taki słodki przywilej w miarę wolnego zawodu. Zaraz moment.
Mama: Halo, Maryś to Ty?
Ja: No, a kto ma być, dzwonisz do mnie codziennie do cholery!
Mama: Narzekasz? Martwię się
Ja: Dobra, dzięki, co u Was?
Mama: Nic, mów lepiej co u Ciebie, wciąż spotykasz się z tym facetem?
Ja: No tak, dzwonisz tylko, żeby wiedzieć, czy z nim sypiam. Tak sypiam i jestem szczęśliwa.
Mama: Czy Ty nie rozumiesz, że on jej nie zostawi! Z ojcem włosy sobie wyrywamy z głowy!
Ja: Przecież ojciec jest łysy jak pień! Mamo, ja nie będę ciągnąć tego wątku, kocham go,  może to ślepe, ale nie narzekam na brak wrażeń w swoim życiu. Przezywam to jak chce, a takie rozmowy prowadzimy co niedziele i mam dość. Jestem wkurwiona, Cześć.
            I tak odłożyłam słuchawkę. Moja matka jest okropną egocentryczną i egoistką, zawsze stawia na swoim, pieprzy moralizatorskie mowy, a sama jak była młoda ślepo zakochała się w żonatym, z którym ma mnie. Dziecko piekielnego ducha, kurwa mać. Musze zapalić, albo nie w barku mam whisky, napije się.
Dzisiaj stróż nie zadzwonił, wyjechali na weekend a ja czekam, chociaż na jednego smsa, Głuchy telefon, wiedziałabym , że to on. Cisza, może coś się stało, może Ona się domyśliła? Kurwa, boję się, nie ale i tak by dał znać.. On nigdy nie kłamie.
Włączyłam Nosowską, jest mi tak bliska. Piję i idę spać, Groch się na mnie rzuca, w cholerę z takim dniem. Jeszcze matka dzwoni, co za szatan! Jesteś tu?

brutalnie depczesz wspomnienia, chodź na spacer. do nieba pójdziemy.





Marysia

Cześć, nazywają mnie Marysią. Marysią z ogrodu. Tak, wyprzedzę wszystko, kocham przyrodę.. Mam swój „mały” dom w Warszawie, żyję bez samochodu, bez telewizji, bez codziennego światła.

Ćmą się nazywam, bo właściwie mrok jest mi potrzebny za dnia, a ciepło słońca, kiedy zasypiam sama. No tak, zasypiam sama, co jakiś czas duch mój opuszcza moje łóżko na kilka dni. Mój stróż, nie ma skrupułów, żyje sobie własnym życiem, we własnym ogrodzie, z psem, dziećmi i z Nią! Z tą, która stała mi się tak bliska i tak waleczna. Bijemy się z myślami co nocy, obie w tej samej intencji.

Pracuję w wytwórni muzycznej, do której dojeżdżam rowerem, uważam, ze to najlepszy sposób na zrzucenie kilogramów i moment na obserwowanie ludzi. Najlepszy. Zostają jeszcze pociągi, które bardzo lubię, bo moim ulubionym zajęciem jest stanie i patrzenie na tych wszystkich zestresowanych ludzi, bo po co im to? Pociąg się spóźnił, a życie? A ono wciąż szybko płynie i nie staje dla nas, a jest takie barwne, szare, mokre, bajkowe. Wiesz, ja czasem myślę, że moje życie stanęło na głupi rozdrożu i nie mam możliwości powrotu do tych wszystkich uczuć, które są mi tak bliskie.

W życiu kieruję się tylko miłością, naiwną ,ale prawdziwą, nieznośną w odcieniu&Czasem tłukę szkło, lustra na nieszczęście, a on przyjeżdża, pijemy wino i zanurzam swoje ręce w jego włosach, spijam z oczu wszystkie niepowodzenia i czuję się najważniejszą kobietą tego dnia. Kochamy się przez całą noc, czuję że jestem tylko jego, spełniamy swoje pragnienia, milczymy, czuję jego zapach, ciepło bijące z wnętrza. Rano zawsze obserwuję jak bardzo bliski jest mi jego dotyk, spojrzenie. Pijemy kawę, krótkie śniadanie i wraca, ja wracam, wracam do siebie, do życia, bajki zawsze trwają krótko. I wiesz co, idę czytać książkę& Kobiety, które kochają za bardzo, kobiety, które pragną zbyt wiele..



czwartek, 12 maja 2011

Szukam bicia naszych serc, po trochu uczę się, trawię Twój obraz
Śnię nasze nierealne powroty..



środa, 11 maja 2011

Brak

* * *

oniryzm moich przypuszczeń jest nieziemskim mostem pomiędzy nami. metafizyczny kontakt wciąż będący w stadium genesis rozrzuca pióra swych wspomnień na prawo i lewo nie pytając o znak 'z zewnątrz' upoważniający go do jakiegokolwiek kroku naprzód. jest mi absolutny brak twojego braku zainteresowania, brak twojego paradoksalnego wyuczenia rzeczywistości, brak braków twoich nieprzewidywalności pachnących zdechłym deszczem i gorącą kawą. krzywdzę twoją duszę milion osiemset piętnaście razy na sekundę w moich myślach. mam wielki topór z niedosłyszanych rozmów i nie waham się w ogóle.
czy to aby na pewno nie jest karalne ?

a tak na poważnie to czy prawdą jest, iż znajdujemy się tutaj po to aby błądzić, a nie w celu znalezienia jakiegokolwiek wyjścia ? czy ten labirynt nie posiada drzwi wyjściowych, a do tych, którymi weszłam nie istnieje żaden klucz ? 
racjonalizm jest jednym wielkim gównem , a empiria wciąż pozostaje w strefie dla 'niepalących' inaczej.

a ja ?
ja wciąż staram się rzucić mój tytoń o zapachu twoich niekoniecznie płytkich słów.


* * *





Mieszam we własnym sercu
Mieszam we własnym życiu
Ślubuje sobie wierność
Uczciwość
Chce tak polubić się... 






wtorek, 10 maja 2011

Wow

Rozkwitł mój bez
Dawno się  nie czułam się, aż tak..



dziękuję BIOLOGIO! 
zdjęcia z osiemnastki J.K :)


poniedziałek, 9 maja 2011

Anioł

ja radę sama sobie dam
leć.


Dam sobie na spokój  





Angel

Złotem tańczący, oblepiający zlepki moich niedbałych wyrazów. 
Po odrobinie kochany stajemy się sobie tak bliscy, oddali w zamyśleniu.
Ta noc, ten potok krwi, tak pięknie dziękuję za upojną litanię, sambę o rozstaniu.
Dałeś, odebrałeś słońcu dzień, a ja wciąż tak naga pukam do swych okien...


Pomijając wszystko - czuję jak popadam w alkoholizm! Fuj, mówię stop wypadom na driny.




niedziela, 8 maja 2011

Karą będzie lęk

To za nieprzespane noce, prywatne zwątpiena.
Mam być wdzięczną prostytutką na której miano nie zasłuże?
Jestem tylko światłem... 
Nie zaczekam wiecznie na ciebie, na siebie czasu brak

Bez romansu nie przeżyjemy tego lata 
Karą będzie lęk 






sobota, 7 maja 2011

warszawa

Tęskniąco widzę, że nic się nie zmieniło
Miasto dyszy, a ja wciąż kocham je tak samo





Widziałam lecącego ptaka
To Ty?
Słyszałam dziś płynący deszcz o suchość traw
To Ty? 
Śniłam przed chwilą, że zapomniałam
To Ty?
Nie, to Twoja samotność zapukała mi w okno, znudzona, pragnąca.



piątek, 6 maja 2011

ciało z ciałem

Nie znalazłam swojego odbicia w twoich ustach.
Powietrze w powietrzu ustało...
Zniosło mnie w odcieniu szarości, tak na bok upadłam.
Opuściłam swoje ciało, blada, bezbarwna w duchu.. 
Istniejąc z twarzą wykrwioną
W głuszy nie wiem czy...
To jest wszystko co dziś masz..możesz mieć.
Zostaw świat. 


Matma zdana! :D  





czwartek, 5 maja 2011

środa, 4 maja 2011

Zobaczymy

delikatnym powiewem zmywam szepty z głów
jestem i opuszczam jednocześnie mój czas zaklęty
mru tak małe mru w twoją stronę bijące


wtorek, 3 maja 2011

zarys

Przesłałam wszystkie powodzenia 
Zarysowałam ich część, by pamiętać ich zapach
Białych kartek utkanie, z liliowych uśmiechów
Wspólnej szczerości, wymyślone
Niekonsekwente erotyki, patrzące za mgłą
Wtulone muśnięcia

Dziś już nie ja patrzę na Ciebie
Ty inne oczy masujesz 
Beze mnie patrzysz

Jej wyśnij melodię, mnie
Nie mów co robić

Sama pójdę w swoim odkochaniu


Nic naprawdę nic nie pomoże

Wciąż biegnę
skracam o głowę sny

Posłuchaj razem ze mną
Deszczu pukającego w nasze dłonie





poniedziałek, 2 maja 2011

exception







nie kwitnij pod moim oknem
w deszczu
nie proś szyby
żeby pod twoim oddechem ciepłym pierzchła

tyle liści
odeszło aby nie wrócić

przeklętą zielenią
podpełzasz pod moją głowę
i poprzez brwi ściągnięte
mówisz: jestem

a ja odpycham
twoje srebrne ciało
w zaciśniętej pięści pospiesznie
kruszę na pył zerwane liście

halina poświatowska

która nie nadeszła..

Żegnalismy słoneczny dzień
Siebie opuszczaliśmy
Odjężdżając w nową myśl
Osobno rozchodziliśmy drogę
Która dla nas nie nadeszła 
Rozpuściła wspólny wzrok

Patrz tylko przed siebie
Beze mnie patrz