piątek, 3 czerwca 2011

Osiemnasta odsłona Marii

Od pewnego czasu mam wciąż ten sam sen. Ktoś wypada z parapetu, siedzi na nim.. pali, a mnie nie starcza sił, żeby złapać go za rękę&Budzę się taka zmęczona&i sama.
Siedzę właśnie na chodniku, na moście&bywało cieplej, nie ukrywam&ale jestem tu. Ten most, to moja terapia. I wiesz, zaobserwowałam, że nie tylko ja tu przesiaduje. Jest ktoś, jakiś mężczyzna. Nie wygląda na biednego, chyba miłego.. Fuck, to nie ma znaczenia. Czasem chce mi się śmiać, bo zamieniamy się stronami i patrzymy przed siebie, zawsze w dużej odległości od spojrzeń. Nie sądzę, że kiedyś odważy się podejść bliżej. Ja? Nie, ja nigdy. Nie mam po co.
Nurtuje mnie dlaczego tu przychodzi, może jego też, dlaczego  wystaje godzinami i patrzę się na rzekę? A może tylko ja jestem taka wścibska idiotka? Pierdolę, to nie jest ważne.
Kupiłam dwie nowe filiżanki, złote, tak złote jak kiedyś oczy dziecka.. tak prawdziwe. Zaczekają na lepszy czas, na mój czas& kiedy uporam się, że to ja, sama Maja, muszę bawić się śrubokrętem, wiertarką, wszystko sama. Sama Maria w wielkim mieście. Nikogo nie martwi, ze jestem sama.
Nawet upić się nie potrafię& Nie mam do kogo dzwonić, bo nie chcę. Wolę słuchać szumu, wody, szarego miasta. Nigdy tak nie kochałam Warszawy jak teraz. Jest tak samotna jak ja.
Wpadłam na pomysł, zostawię mu kartę! Nie będzie chciał nie odpisze, przykleję ją, a jutro z powrotem wrócę na most. Pogrążę się&
A stróż? &Jego nie ma..
Pozdrawiam, spokojna inna. Maria


To wydaje się być takie beznadziejne :| 









<3