wtorek, 28 czerwca 2011

M

M. odsłona dwadzieścia siedem

Ja: Jaki mam interes w tym, żeby z Tobą iść? Czy Ty jesteś Tomkiem, którego znam z kartek, z tego mostu? Czy jesteś kimś kogo nie znam? Nie wiem czy chcę, nie wiem, chce być sama, albo nic już nie wiem!! Fuck! Po co zjawiałeś się teraz w ten sposób.. po co?
Tak, tym kierowcą jest Tomek, Tomek z mostu,ten mężczyzna, nieosiągalny ktoś, ktoś kto zamącił mi w głowie, zaprowadził spokój za pośrednictwem głupich kartek.. Kurwa.
Tomek: Po to, żebyś ze mną poszła i porozmawiała! Czy chce tak dużo? Później odwiozę Cię, albo wsadzę do taksówki, jak wolisz? Boisz się?
Ja: Żartujesz? Bać?... dobrze wsiądę z Tobą, tylko nie jedźmy nigdzie daleko! Bo nie chce mieć daleko do domu. ( daleko do domu, Maria pojebało Cię!!!!! )
Tomek: Zgoda, wsiadaj i zapnij pas. W knajpie się osuszysz, jesteś kompletnie przemoczona. Po jaką cholerę stałaś i mokłaś? Przecież wiesz, że to Ci nic nie da!
Ja: Ty mi nie mów co powinnam bo wysiądę, nie zdążyłam wezwać taksówki, chciałam to zrobić przecież!!!!
Tak swoją droga "bardzo chciałam", jestem Maria kłamca.
Dojechaliśmy na miejsce, rozmowa się nie kleiła, bałam się, że wyglądam jak potwór i nie myliłam się, byłam czarnym na twarzy, zamazanym cieniem człowieka. Ale cóż, z grzeczności wykrzesał, że jestem piękna i, że tak sobie mnie wyobrażał.
Ja: Taką wyobrażałeś? Mam nadzieję, że kłamiesz teraz, bo uważam, że wyglądam jak idiotka i czuję się fatalnie w takim stanie przed Tobą.
Tomek: Ale przynajmniej się ogrzałaś i przez chwilę nie będziesz taka zła. Maria, ja wiem, ze to nie był dobry sposób. Przejechałbym, gdybym Cię nie zobaczył. Uwierz. Jednak, kiedy zobaczyłam jak idziesz ulicą i nie wyglądasz na kobietę w pełni szczęścia, wiedziałem, że muszę!
Ja: Dobrze, zatrzymałeś się, ale po co? Ja się przyzwyczaiłam, że Ciebie nie ma. Kartek też nie ma. Zresztą, ja sama zawiniłam, bo inaczej się umawialiśmy, ale coś mnie zatrzymało, nie ważne co. Kot mi się zarzygał i no i nie dotarłam. Kur..asz.
Tomek: Domyślam się co zatrzymało, ale nie musisz mi się tłumaczyć, nie Ty.
Maria, ze wszystkimi konsekwencjami, lubię Cię, ale musze być z Tobą szczery. Nie zniknąłem dla kaprysu. To trudne, nie tłumaczę się z tego byle komu. Kilka lat temu rozwiodłem się z żoną. Nie ułożyło się nam, po prostu, zbyt duża różnica charakterów, podejścia. Mamy syna, który jest poważnie chory. Dlatego nie mogłem być, nawet jak bardzo bym chciał! Chodzę do psychologa i to on polecił mi, żebym znalazł sobie jakieś miejsce na wyciszenie. To jest zawsze jakiś sposób, taki most, taki czas na rozrachunek zbyt szybkiego życia. Za dnia pracuje, prowadzę firmę budowlaną, trzymam za ryj wszystkich i siebie przy okazji, w nocy pracuję i brakuję mi sił. Doszedł do tego rozwód, choroba Szymka i przerosło mnie to Mario, przerosło.
Ja: Tomek nic nie mów, ja Cię po prostu przepraszam. Jestem okropną egoistką i wydaje mi się, że nikt nie może mieć gorszych problemów ode mnie. Przykro mi i głupio, że się tak zachowałam. Kurwa tak mi przykro, czy mogę Ci jakoś pomóc? Mam znajomości, może coś się uda??
Tomek: Szymek jest po przeszczepie. Wszystko się udało, teraz trzeba czekać, wierzyć. Ja wierze, ja wierzę. Ale dziękuję, to ważne dla mnie i chyba trochę dla Ciebie...
Odwiózł mnie, a ja dziś nie zasnę, nalałam sobie wina i siedzę przy otwartym balkonie... Już świta....ciekawe...