Pojechał. Zamknęłam bramę. Nie, dzisiaj nie podlewam ogrodu, po prostu brak mi sił.
Było zbyt pięknie, cholera! Te spacery nad Wisłą, jadł mi z ręki, tyle obiecał. Ktoś w środku mówił, że takie życie będzie trwać wiecznie. Gówno prawda, to najgorsza z możliwych myśli jakie możesz mieć w głowie. Nie życzę Ci takiej miłości, ciągłej gonitwy za czymś czego nie ma. Ubrałam go sobie we wszystkie niepowodzenia, w szatę księcia i tak go zapamiętałam, bez wad. A on, a on jedzie teraz na obiad do Niej, by wysnuć jej do ucha wszystkie słodkości, pierdolone ckliwe pieszczoty. A ja? Ja zostałam sama z kotem, jak zawsze. Powinnam się przyzwyczaić, że nic się nie zmieni, że zawsze tak będzie. Zawsze będę sama.
Zaniedbałam pracę, musze przesłuchać nagrań dwóch wokalistek, co za porażka! Gdzie tu delikatność, miłość do muzyki, namiętność!? Ile one mają lat, szesnaście? Śpiewają o czymś, czego nigdy nie mogły doświadczyć, nie tego się nie da słuchać. Nawet kot zaczął drapać dywan. Koszmar, muszę posłuchać czegoś normalnego, co tym razem.. Hm, niech będzie George Michael, lubię go, niech płynie, a ja rozpłynę się razem z nim. Dzwonię do Nadii, ostatnio się pokłóciłyśmy, wiem, mam niewyparzony język.
Ja: Halo, krowo, ja krowę przepraszam. Wpadłam w kompletny gnój! Przyjedziesz? Whisky czeka!
Nadia: Jesteś kretynką, jak on z Tobą wytrzymuje? Pojebało Cię z nim do kwadratu! Z Wami?! Fuck, jadę już!
Przyjedzie, wiedziałam. Ta krowa ratuje mi tyłek zawsze, wszędzie o każdej godzinie. Tylko co ja jej powiem? Że spędziłam wyjątkowy tydzień z mężczyzną mojego życia, a jestem nieszczęśliwa? Fakt jestem. Nie, słuchaj obiecuję Ci poprawę, czuję że narzucam Ci się ze sobą. A powiedz o u Ciebie! Jesteś tam?