niedziela, 15 maja 2011

M

Moja poprawa miała miejsce trzy dni, cholernie chwilowa poprawa. 
Byłam wczoraj na imprezie pracowniczej, jak zwykle kolega Janusz zniszczył się jak pies i bezczelnym zachlanym ryjem, przypieprzał się w moją stronę. Nie było tak źle, nawet go chwilę zbajerowałam, a i tak wiem, że jutro będzie się tego wstydzić, przepraszać w niebogłosy. Brak mu umiaru&tak jak mnie, choć jedną rzecz mamy wspólną. Jak żyjemy, to na całość, nim zbrzydnie reszta świata.
Groch podarł mi poduszkę, tak moją ulubioną do cholery. To chyba odwet za jakiego ciche dni z kolei. Darowałam, bo co mogłam..chociaż wpuszczenie go do beczki z zimną wodą zapowie się nieźle, cholernik nienawidzi wody.
Pod górkę idzie mi dzisiaj to pisanie z Tobą, czuję że się obrażasz, mogę zasadzić Ci róże w ogrodzie, chcesz? Dobra, zasadzę.
Stróż dzwonił, rozmawialiśmy z dwie godziny, popijałam whisky i z każdą chwilą robiłam się coraz swobodniejsza, w takich chwilach pożarłabym go, zerwała koszulę& Kurwa jestem zboczona. A gdzie tu Nadia, cholera przylazła i mi zatruwa myśli swoim małych ułożonym gniazdkiem. No słucham, słucham. Staram się być uważna, nawet doradziłam jej w paru sprawach. Boi się, ze jest w ciąży, tak ja też się boję. Od kilku dni obchodzę aptekę kilka razy, kupiłam te testy. Zrobiłyśmy, czekamy&. Kurwa! No pięknie, zostanę ciotką. Pijacką matką chrzestną, Chryste zlituj się, co ta dziewczyna czyni, biorąc mnie na matkę chrzestną dla tego dziecka. Poleciała roznosić dobrą nowinę. No cóż zdrowie, idę podciąć bez& co ja bym zrobiła z tym dzieckiem? Sama upijam zmartwień czar, otwieram oczy i uczę się latać..


Marysia zaczyna mnie przytłaczać.