Ty "mężczyzno", nie poczujesz, nigdy nie zdobędziesz takiego zapachu jaśminu w dłoniach, jak moje dziecinne wspomnienia. Ty zlodowaciały uczuciem z bezwstydu "złodzieju", nie schowasz się pod pościelą z róż od ukochanej, nie zapiszesz ani jednej kartki z żalem, prośbą o jeszcze. Ty wyrzucony ze stosu "żywicielu" nie zapłaczesz nad jej bosymi, zimnymi stopami, gdy tak deszcz.... gdy stuka w nasze blade okna. Ty "trucicielu" ulic zawiodłeś, zapaliłeś domy, z drewna chaty, uczuć pełne kopiece... Nie ma w tobie "mężczyzno" litości, delikatność tylko w oczach widzę, wiruję w obrotach tańcząca, bez kołysania przestająca... a ja... idę na istniejące powroty... by iść...