niedziela, 3 lipca 2011

M. numer trzydzieści trzy


Tak idę... A Ty nie biegnij za mną, wiem że się wygłupiłam. Przepraszam. Cześć.  
Tomek: Maria, stój do cholery!!! Nie dałaś mi nawet dość do słowa!!! Przestań pieprzyć, przepraszać. Zrozum wreszcie że niczego nie chce tak bardzo, jak tego, żebyś była blisko, że Cię kocham i przestań bawić się ze mną, nie uciekaj, bądź! Nigdy nie dałaś mi nic powiedzieć, zmieniałaś temat, chciałem Ci wszystko powiedzieć ostatnio. Stałaś się dla mnie najważniejsza kobietą. Ale wejdź do środka i tak zrobiliśmy już pożywkę dla wszystkich sąsiadów. Chodź.
I tak już całą noc, zostałam, przespałam całą noc u boku mężczyzny, którego kocham, prawdziwie. Za jego dobroć i światło w oczach, za to że nie jest stróżem, że nie znika, mogę go mieć, mogę się starać o niego, o siebie! Czy wiesz, że jestem szczęśliwa w tym momencie? Tak jestem, kurwa, wypaliłam miliony papierosów, wypiłam miliony litrów whisky i tylko dlatego, żeby poznać Tomka. Nie wiem co z tego będzie, może nic... Ale po cichu, od tej nocy uczymy się siebie, każdych zakamarków, uśmiechu. Lubię jego uśmiech, jest piękny, tak czysty. Nie ma takich wielu, jest on jeden, a ja... a ja boję się wątpliwości, utraty, boję się& że to bajka, z której szybko się obudzę. Wyszłam... Może niedługo znów się zobaczymy.
Jak myślisz? Jak mijają Twoje dni, powiedz! 




Ostatnia część M.

Przyszedł, wrócił, zapukał do moich drzwi. 
Drogi kończę, to ostatnia moja myśl do Ciebie, tak głośna i pospieszna. Wiele usłyszałeś, tak wiele milczałeś. Tak, Ty taki jesteś, dokładnie taki, jakiego sobie Ciebie wyobrażałam w dzieciństwie.
Minęło sporo czasu od mojego ostatniego wpisu, wiele się w moim życiu zmieniło, właściwie wszystko wywróciło się do góry nogami! On, ja, nasz dom. Tak on jest nasz, już Bardzo wiele planujemy, coś już rodzi się we mnie, w planach, jak mała fasolka, dzięki Tobie!
 Ja Maria żyję, żyje normalnym życiem, idę dobrym torem bez pośpiechu.  Uśmiecham się do ludzi, a na most zaglądam, ale nie z taką częstotliwością jak kiedyś. A Tomek, On dba, zajmuje się się już całą naszą trójką, jeśli wiesz co mam na myśli. Reszta sama przyjdzie, teraz już czekamy, na przyjście gościa, za kilka miesięcy.
A tobie mój Kochany, dziękuję, za to, że słuchałeś, byłeś, jesteś zawsze, jak ze snu zbudzony, czy wyrwany z obowiązków. Zawsze słuchasz, jesteś, słuchasz mojego życia, jego bicia. Dziękuję Ci Boże, ze tyle razy wiedziałeś i odbudowywałeś we mnie człowieka, dziękuję za wiarę, za to co teraz rodzi się w nas, we mnie. Nowe życie, nowy początek, nowa oaza dla nas wszystkich. Ja Maria kłaniam Ci się i odezwę się, ale już sama po cichu, będziemy już sami, sami jak kiedyś , jak w dobrym momencie książki. Istniejesz, a ja wierzę w to coraz głębiej.. Ja..