Najlepsza część w kochaniu Ciebie to widok Twojej twarzy. Nie gdy się uśmiechasz. Nie gdy jesteś blisko. Nawet nie wtedy, gdy wielbisz i podziwiasz. Tylko wtedy, gdy tracisz kontrolę.
Odbieram Ci powietrze jakbyś nie miał do niego prawa. Odbieram kontrolę i wpędzam w chaos bez większego znaczenia. Nie obchodzi mnie, bo przez chwilę sądzę, że jestem najważniejsza.
Ślepa zazdrość. Kolejna zdrada mojego ciała i krwi. Odrzucam rozsądek i zabijam własnego boga. Wtykam cierń w Twoje oko na wskutek własnych niejasności charakteru.
Zgubiona w ciągłych potrzebach przypominam sobie, że jednak skoczyłabym dla Ciebie w ogień. Bo chociaż moja arogancja i miłość własna jest tak chętnie eksponowana, to w głębi duszy nadal uważam, że jestem całkiem sporym zerem.