On kocha, gdy jestem na kolanach. Jego dłonie bawią się moimi gładkimi, rzadkimi włosami. Mówi do mnie. Słowa, które wypowiada zawsze są w odpowiednim momencie. Zamieniamy rozpustę i ohydę w wysublimowany moment wyższej czasoprzestrzeni. Jest w nas coś głębszego niż miłość. Więzienie, z którego nie ma żadnej ucieczki. On zawsze pragnie więcej. Wiem, że nigdy celowo mnie nie skrzywdzi. Stara się mocno, by nas ocalić. Widzę piękno w jego dewiacji. | |
Marsz ku wolności. Słowa zbierane spośród liści. Pielęgnowane. Idziemy za rękę i czuję się jak na naszej drugiej randce. Mija nas milcząca para. Ze wzrokiem wbitym w przestrzeń. Kochanie drugiej osoby nie powinno być tak trudne. Zadziwiające.